świętego przybytku, i tak już zakłóconych rozmaitymi niejasnymi pogłoskami (ten

  • Ferdynand

świętego przybytku, i tak już zakłóconych rozmaitymi niejasnymi pogłoskami (ten

01 February 2023 by Ferdynand

powściągliwy zwrot odnosił się niewątpliwie do sławetnych ukazań się Czarnego Mnicha). Z mocy miłosiernego Bożego zamiaru o nieszczęściu wie tylko kilka osób: zakrystian, który znalazł ciało, trzech braci strażników pokoju (tak nazywano w Araracie policję klasztorną) i służący w hoteliku, gdzie zatrzymał się samobójca. Od wszystkich odebrano przysięgę, że będą milczeć, można jednak wątpić, by udało się zachować gorszącą wiadomość w zupełnej tajemnicy przed pątnikami i miejscowymi. List ojca Witalisa kończył się słowami: „...i nawet żywię obawę, czy nie przylgnie do tej tak niegdyś spokojnej wyspy, jak ongi do Albionu, wstrętne Panu Bogu przezwisko «Wyspy Samobójców», jako że w krótkim czasie najgorszego z grzechów śmiertelnych dopuściło się tu już dwóch”. * * * Władyka winił za tragedię tylko siebie. Przygarbiony, z nagła postarzały, powiedział swym zaufanym doradcom: – To wszystko przez moją dumę i pewność siebie. Nikogo nie posłuchałem, zdecydowałem po swojemu, i to nie raz, ale dwa. Najpierw Aloszę zgubiłem, a teraz Lagrange’a. I co najbardziej nieznośne – skazałem na pohańbienie nawet nie śmiertelne ich ciała, lecz dusze nieśmiertelne. Dusza pierwszego jest złożona ciężką chorobą, drugi zaś swoją w ogóle zniszczył. To stokroć gorsze niż sama śmierć... Omyliłem się, okrutnie omyliłem. Myślałem, że człowiek wojskowy, prostolinijny i bez fantazji, nie może ulec duchownej rozpaczy i mistycznemu przerażeniu. Ale nie wziąłem pod uwagę, że ludzie takiego rodzaju, zetknąwszy się ze zjawiskiem naruszającym cały ich prosty i jasny obraz świata, nie uginają się, tylko łamią. Miałaś po tysiąckroć rację, córko moja; widać nasz pułkownik natrafił na węzeł gordyjski, którego rozwiązać nie potrafił. Honor nie pozwalał mu się wycofać, więc zamachnął się i rąbnął z całej siły. A imię tego gordyjskiego węzła – świat Boży... W tym miejscu przewielebny nie wytrzymał, zapłakał, a ponieważ dla siły swego charakteru do szlochania skłonności nie miał, a nawet w ogóle pozbawiony był daru łez, to wyszło mu coś bardzo nieprzyjemnego: najpierw głuchy jęk połączony z gardłowym chrypieniem, potem długie smarkanie w chusteczkę. Ale sama niezręczność tego płaczu po zatraconej duszy podziałała na obecnych mocniej niż jakiekolwiek szlochy: pan Matwiej zamrugał i też wyciągnął ogromną chustkę do nosa, a siostra Pelagia z lichwą odkupiła męskie sknerstwo na łez wylewanie – z jej oczu natychmiast popłynęła cała rzeka. Pierwszy opanował się biskup. – Za duszę Feliksa Stanisławowicza będę się modlił. Samotnie, w kaplicy domowej. W cerkwiach za samobójcę prosić nie można. Chociaż on sam od Boga się odrzekł i wybaczenia dla niego nie będzie, mimo wszystko zasługuje na to, by go wspomnieć dobrym słowem. – Nie ma wybaczenia? – chlipnęła Pelagia. – Dla żadnego samobójcy? Nigdy, nigdy, nawet za tysiąc lat? Ty, władyko, jesteś tego pewien? – Co tam ja! Tak Kościół ustanowił, od zarania dziejów. Mniszka otarła białą, obsypaną bladymi piegami twarzyczkę i z namysłem ściągnęła brwi. – A jeśli dla kogoś ciężar życia okazał się zupełnie ponad siły? Jeśli człowieka spotkało jakieś nieszczęście nie do wytrzymania albo męcząca choroba, albo znęcają się nad nim oprawcy, zmuszają do zdrady? Dla takiego też nie ma wybaczenia? – Nie – odpowiedział surowo Mitrofaniusz. – A pytania twoje małej wiary dowodzą. Pan Bóg wie, kto jakie próby jest w stanie znieść, i ponad miarę żadnej duszy nie doświadcza. Jeśli zaś ześle ciężką mękę, to znaczy, że to dusza szczególnie mocna, więc i próbę zsyła wedle mocy. Tacy byli wszyscy święci wielcy męczennicy. Żaden udręczeń się nie wystraszył, ręki na siebie nie podniósł. – No tak, ale to święci, trafiają się jeden na milion. A poza tym – co z tymi, którzy zgubili siebie nie ze strachu czy słabości, tylko dla bliźnich? Pamiętam, ojcze, jak czytałeś o kapitanie statku, który podczas katastrofy swoje miejsce w szalupie ustąpił komu innemu i przez to razem ze statkiem poszedł na dno. Zachwycałeś się tym, ojcze, i chwaliłeś go. Berdyczowski westchnął męczeńsko, z góry już wiedząc, czym się skończy ta nie w porę wszczęta dyskusja. Pelagia swymi pytaniami i dowodzeniami doprowadzi przewielebnego do wściekłości, nastąpią wymyślania i pusta strata czasu. A warto by o sprawie porozmawiać.

Posted in: Bez kategorii Tagged: piątek z pankracym czołówka, osuchowski przemysław, pączki kaloryczność,

Najczęściej czytane:

y i nikt nie został ...

ranny. – Kurwa! – Quincy uderzył otwartą dłonią w deskę rozdzielczą. – W tym cholernym tańcu zawsze jesteśmy w tyle o dwa kroki. ... [Read more...]

óżku stary aparat ...

tarczowy rozdzwonił się przeraźliwie. Ten dźwięk nie tyle przestraszył Quincy’ego, co zdziwił. Nikt tu do niego nie telefonował. Z biura łapali go na komórkę, a miejscowi policjanci... czyli Rainie... woleli po prostu wpaść osobiście. Po chwili przyszła mu jednak do ... [Read more...]

22

Piątek, 18 maja, 7.53 Rano zadzwonił do mnie Danny. Wiem, że to on. – Sandy O’Grady siedziała na składanym metalowym krześle w biurze zespołu dochodzeniowego. Zaciskała leżące na ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 www.multiverse.opole.pl

WordPress Theme by ThemeTaste